sobota, 22 stycznia 2011

Lone wolf Isazo - Hitori okami 1968

              Zawsze pociągały mnie filmy z samotnymi jeźdźcami, którzy mało gadają a kładą trupy szybciej niż packa na muchy.Typowym przykładem jest Clint Eastwood i jego trylogia z 'pale drifter'.Japońskie filmy nie odróżniają się od reszty świata i powstały takie dzieła jak "Mute samurai", czy właśnie "Lone wolf Isazo".W odróżnieniu od westernowych charakterów główni bohaterowie mają jakąś urazę z przeszłości.Może to być utracona miłość ,czy zdrada klanu.W tym przypadku jest miłość do kobiety z bogatej rodziny.
             Isazo ( Raizo Ichikawa) musi uciekać ponieważ związał się z kobietą , która ma być poślubiona z kimś innym z racji ekonomicznej.Isazo zostaje matatabi, czyli samurajem gamblerem.Jest on także doskonale władającym mieczem killerem.Poprzez rozstanie się z ukochaną osobą zamyka się w sobie i uśmiech na jego twarzy gości bardzo rzadko.Podróżuje od miasteczka do miasteczka grając w napotkanych kasynach ( ale nie w pachinko:)  ).Wśród ludzi budzi respekt i jest owiany legendą.Podczas jednej z podróży napotyka swoją byłą miłość.Ma ona syna...
           Jest to bardzo dobry film,wspaniale nakręcony,charaktery dobrze dobrane a sama akcja nie nudzi.Nie ma może tu epickich pojedynków, lecz te które są zadowolą niejednego widza samurajskich pojedynków.Gra Ichikawy jest wyśmienita a reszta grających także prezentuje wysoki poziom aktorstwa ( Isamu Nagato).Doskonała kopia filmu zachęca do obejrzenia tego filmu, niestety ja posiadam wersję z francuskimi hardsubami i angielskimi .srt , więc może to trochę denerwować.Ale czego nie zrobi się dla takich filmów.





2 komentarze:

  1. masz tu niezłe perełki kolego, zacny blog ! pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzieki bardzo,staram sie jak moge.W przygotowaniu juz czekaja nastepne klasyki,lecz czasu teraz malo.

    OdpowiedzUsuń