niedziela, 5 kwietnia 2015

niedziela, 23 lutego 2014

Mittei - Samurai Secret Agent 1983

              Jakiś czas temu przeczytałem, że japońscy twórcy filmów dużo czerpali z filmów zachodnich inspirując się znanymi  produkcjami (pisałem jakś czas temu o filmie, który oparł schemat na filmach westernowych).Nie piszę tu filmów - kalek, ale  Tym razem jest podobnie - "Mittei" jest kopią amerykanskiego filmu akcji, ale jest ona umieszczona w czasach samurajów. Od razu zaświadczam, że nie jestem przeciwny takim wybiegom, ponieważ najważniejszy jest scenariusz i gra aktorska. "Samurai secret agent" jest filmem wyprodukowanym przez Mifune productions, które miało na swoim koncie sporo niezłych filmów.Ten akurat został nakręcony na potrzeby telewizji przez co ma on specyficzny klimat, jest kręcony inną niż zazwyczaj kamerą.








        Schemat filmu jest taki - osobnik odsunięty od społeczności ma  za zadanie odbić dwie osoby, w tym ludwisarza, który jest istotną postacią w konflikcie pomiędzy szogunem a dwoma współpracującymi ze sobą klanami Owari i Takamatsu. Jest on przymuszony do nadzoru projektu odlewu większej ilości armat, które póżniej będą miały przysłużyć się do wygrania konfliktu.Mittei ( tak zowie się główny bohater ) jest wyszkolonym samurajem, wyczuwa pismo nosem i wie gdzie potencjalny wróg może się czaić. Do pomocy ma dwóch apsztyfikantów, którzy dzięki swym umiejętnościom będą pomocną dłonią podczas odbicia i ucieczki porwanych.Film jest przeplatany pobocznymi wątkami typu miłość kobiety do naszego agenta, ale w niczym to nie przeszkadza, film ogląda się z ochotą. Jeśli chodzi o  aspekt walki to jest tu nieżle, są tu nieoczekiwane pojedynki , jacyś nindża itd. Pierwsza walka wyszła lekko pokracznie, ale póżniej było OK. Ostatnia walka z bosem jest ciekawa, chociaż czasami zasłaniają nam widok belki i trochę to rozprasza.
           Bardzo przyjemny film,nie jest wymiataczem z pierwszej ligi, ale nie nudzi i to według mnie jest zaletą tego filmu, który jak wszcześniej pisałem jest produkcją telewizyjną, czyli z mniejszym budżetem i rozmachem. Trochę brakuje mi ostzrejszych walk, ale nie czuję niedosytu. Miły film od oglądnięcia z browarkiem w dłoni.Polecam i informuję, że film ma hardsuby po angielsku, a jakość jest spoko.



 




  

niedziela, 2 lutego 2014

Saito Dosan rage of power - Sengoku Ranse no Abarenbo Saito Dosan 1991

            Dawno już nie oglądałem filmu spod znaku jidaigeki, który trwał ponad cztery godziny!Są seriale tasiemce, które niekiedy przynudzają totalnie ,ale oglądając te monstrum filmowe nie nudziłem się prawie wcale.Jest jeszcze kilka produkcji,które trwają ponad trzy godziny ( "Gonza the spearman"), lecz "Saito" jest mistrzem czasu projekcji. Tak jak pisałem "Saito" nie nudzi,lecz nie jest to mega krwawy i pełen akcji film.Oczywiście pojedynki są tutaj częste, lecz liczba ich jest wyważona i akcja filmu przeplata się różnymi wątkami.Przystąpię teraz do opisu akcji i ogólnych wrażeń.
              Trzeba zacząć od tego, że film jest oparty na historycznej postaci Saito Dosan vel Żmija a akcja rozgrywa się w okresie Sengoku Jidai (walk klanów). Film pokazuje nam żywot samuraja z niskiej klasy, który postanawia opuścić mury klasztoru i zawojować całą ówczesną Japonię. Krok po kroku dąży do tego, pokonując niższe szczeble zależności społecznej,czyli w skrócie pisząc - wchodzi w układy małżeńsko - polityczne z ludżmi z wyższych sfer, samemu będąc rozpoznawanym jako "tylko"  bogaty kupiec. Jego umiejętności wykraczają poza sferę handlową,Saito potrafi dzielnie walczyć,co uświadczymy wiele razy, zna on także bardzo dobrze maniery i etykietę dworską. Zadziwia on także umiejętnością tańca,lecz najbardziej będzie znany jako Żmija, dzięki  swoim wrodzonym talentom strategicznym.Film jest długi, lecz tylko raz przewinąłem  fragment ,ponieważ był nudny. Oprócz wspaniałych pojedynków w filmie ,ujrzymy życie dworskie, gdzie zainteresowała mnie jedna sprawa dotycząca pozycji kobiet w wyższych sferach. Otóż każda kobieta naszego bohatera nie miała w zasadzie nic do gadania, jeśli chodziło o jej zdanie i przyszłość. Dosan traktował je jako materiał rozrodczy. Swoją pierwszą żonę pozostawił na samotne życie bez niego wiedząc co on tam gdzieś daleko wyprawia z innymi nałożnicami. Przyjęła to na klatę i pogodziła się z losem...
            Reasumując, film jest dobry,długi,ciekawy,szybki,itd., itd.Przez cały film miałem pewne dziwne uczucie, że coś musi się stać w końcu z naszym bohaterem.Czekałem na zwrotny moment, kiedy stanie się coś zaskakującego .Nie, w tym filmie jest on ukazany jako osoba, która prze poprzez zawirowania polityczne bez żadnych przeszkód do swojego upragnionego celu. Trochę to dziwne i  zarazem inne.Polecam film ze szczerością,nie  wiele mamy takich filmów i jest to jeden z powodów do włączenia tego 4-ro godzinnego filmu.




poniedziałek, 2 grudnia 2013

wtorek, 29 października 2013

Duel to the Death 1983

          Uwielbiam wracać do produkcji,które mógłbym ogladać do bólu.Jednym z takich klasyków jest "Duel to the death".Film ten różni się od reszty tym,że nie jest japoński, lecz chiński.Nasi mali,żółci bracia ,którzy pasjonują się podrabianiem wszystkiego co jest możliwe, stworzyli film,który zawiera w sobie potężną dawkę ekstazy dla mych oczu.Fajerwerki akcji,walk i gry aktorskiej (na niskim poziomie,lecz śmiesznym ) są mocnym argumentem ,który może być użyty w twierdzeniu, że film ten jest kwintesencją staroszkolnych filmów walki.




         Nie jest to kolejny sztampowy  film ze stajni braci Shaw,lecz wyjątkowy, ponieważ występuje tu postać japonczyka i jest przedstawiona w dobrym świetle.Odwieczne animozje pomiędzy Chinami a Japonią są przedstawione tu bardzo pobieżnie,są tłem.W tym filmie przewodzi jeden temat: poświęcenie.Nie będę wnikał w szczegóły, ponieważ chcialbym skupić się na czymś milszym dla oka.A są to wojownicy nindża.I to w różnych postaciach,w zasadzie każdy rodzaj nindży tutaj występuje: nindża latający, nindża gigiant ,a zarazem transformer,nindża znikający,nindża kret,nindża bomba,itd.,itd.Jednym słowem: masakra.Kiedy wiele lat temu ogladałem ten film z kumplem wiedziałem,że będziemy do niego wracać wiele razy.Są tu także inne sceny,które zapamiętuje się na całe życie: odbijanie się w locie od własnego miecza by dalej wylądować,pojedynki pomiędzy dwoma głównymi bohaterami,a szczególnie ten ostatni to mistrzostwo.
        Oglądając "Kill Billa" można odnieść głębokie wrażenie, że reżyser zaczerpnął kilka motywów z opisywanego przeze mnie tu filmu.Jest kilka scenek, które przypominają skąd Tarantino czerpał natchnienie.A miał z czego, ponieważ film ten jest kwintesencją filmu akcji z nindżami.Póżniej to były już tylko amerykańskie gnioty, które są parodią azjatyckich produkcji.I raczej już nie zanosi się na powrót tamtych klimatów, choć gdzieś wyczytałem, że Lone Wolfa mają kręcić od nowa.Traktuję to jako plotkę,więc pozostaje mi tylko oglądać co jakiś czas takie smakołyki jak "Duel...".Polecam gorąco!!! \

  

sobota, 7 września 2013

Trailery klasyków

Zapraszam do przeglądnięcia kilku wybranych przeze mnie zwiastunów.Myślę, że są wyśmienite.Oczywiście są w wersji oryginalnej, po japońsku:)