Kiedy zaczynam oglądać film,który po jakimś czasie staje się nudny, ogarnia mnie znużenie filmami japońskimi i nie chce mi się ich dalej oglądać.Tak właśnie się stało podczas oglądania filmu "Tajomaru".Film ten jest oparty tak samo jak produkcja Akiry Kurosawy "Rashomon" na noweli z 1922 roku pod tytuem "In a grove " - "W gaju".Poczatkowo przypomina on"Rashomona",szczególnie scena w lesie, lecz pózniej rozmija sie on z klasykiem,skupiajac sie na postaci Tajomaru.W mojej ocenie nie udało się dorównać Kurosawie nawet w połowie.Inne podejście do tej historii zupełnie zmieniło sens tej oryginalnej historii,skupiając się raczej na akcji i nudzeniu.
Film zaczyna się ,kiedy dwoje braci pochodzących z zamożnej rodziny przygarnia biednego chłopca i dają mu opiekę, oraz wykształcenie.Niestety zaowocuje to zdradą ze strony tego ostatniego.Młodszy brat ze swoją lubą uciekają z powodu zawirowań polityki rodzinnej,zastają w lesie sławnego Tajomaru, opryszka ktory posiada sławny miecz.W pewnym momencie młody panicz traci świadomość a gdy budzi się zastaje tylko zbira.Po wymianie zdań i ciosów młodzieniec staje się włascicielem miecza i imienia Tajomaru.Tu zmienia się jego życie o 180 stopni.Staje się przywódcą grupki bandytów i razem z nimi grabi handlarzy.Lecz pewnego dnia odzywa się duch przeszłości...
Do pewnego momentu film jest ciekawy,lecz póżniej ( druga połowa filmu) jest niestety coraz gorzej.Nawet stylowe walki nie zmieniają negatywnerj opini o tej produkcji.Ostatnie 20 minut przewinąłem w kilkanaście sekund ,bo już dosłownie nie wytrzymywałem.Film jest cienki,niby profesjonalnie nakręcony,ale brak w nim klimatu i tego czegoś co by sprawilo,żebym do niego kiedyś z chęcią wrócił.Niestety wywalam go z mojego dysku.A tak fajnie się zapowiadał.Napisy angielskie,kopia z netu poprawna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz