Kenji Misumi był jednym z najznakomitszych i najpłodniejszych reżyserów lat 60-tych."Last samurai" jest jego ostatnią produkcją, kilka miesięcy później zmarł w wieku 54 lat.Film ten jest znakomitą produkcją z gatunku chambara, która ma ponad dwie i pół godziny.W tym czasie jest bardzo mało momentów,kiedy nużymy się,film jest napakowany akcją,ciekawą fabułą i gra aktorska nie zawodzi.
Głównego bohatera poznajemy podczas powrotu po latach do swojej rodzinnej miejscowości,gdzie ginie jego ojciec, z którym zerwał wszelkie kontakty wiele lat temu.Przez ten okres dzieciństwa jego ojcem zastępczym i mentorem jest inny samuraj.Dzięki niemu Sugi umie wspaniale władać mieczem,zdobywa ogładę i powściągliwość.Jego mistrz jest uwikłany w rozgrywki polityczne (jest to zmierzch monarchii) i próbuje odciągnąć jego od tych spraw.wysyła go do Edo,lecz tam poznaje ludzi już uwikłanych w polityczną zawieruchę ( Okita Souji ).Przez te dwie i pół godziny śledzimy jego losy. a jest co oglądać: miłość,walkę i męską przyjaźń.
Z ręką na sercu mogę polecić ten film,ostatnie filmy jakie oglądałem nie grzeszyły jakością,ale ten jest wyjątkowo wart spędzenia tych ponad dwóch godzin przed ekranem.Jest tu wszystko co chciałby widz chambary - dużo pojedynków,wartka fabuła i ogólny klimat tamtych czasów.Film jest na DVD i w sieci,napisy są angielskie.
Gwoli ścisłości - a propos okresu, w którym toczy się akcja filmu: nie jest to bynajmniej "zmierzch monarchii", a wręcz odwrotnie - jej odrodzenie.
OdpowiedzUsuńOkres ten, zwany "Bakumatsu" był natomiast zmierzchem władzy szogunów (szogunatu) i przywróceniem władzy monarsze (tzw. "restauracja" władzy cesarskiej - trochę to śmieszna, szczególnie dla nas, Polaków nazwa :)
Pomimo wszystko - pozwolę sobie zalecić Koledze zapoznać się choć trochę z nudną historią Japonii ... Po pierwsze: po co Czytelnikom blogu mieszać w głowach? Po drugie: ułatwi to Koledze rozumienie o co chodzi w omawianych przez Niego filmach. Filmy samurajskie, nawet tzw. chambara, zazwyczaj zawierają nieco więcej treści niż samo cięcie i rżnięcie ...
Z poważaniem
Dziekuję za korektę.Jednak proponuję przeczytać mój pierwszy post dot. treści tego blogu - nie jest on ukierunkowany na japońskie filmy stricte historyczne.Mnie i moich znajomych raczej nie interesuje sama historia Japonii,co jej wspaniałe symbole, jednym z nich jest iaijutsu.Czy w typowym filmie 'miecza i szpady' widz zwraca uwagę na fakty historyczne?Raczej nie,skupia się on na samym bohaterze i jego przygodach.W moim przypadku to jest właśnie cięcie i rżnięcie.A historią to interesuję się,tylko że polską (1939-49).Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńczy ktoś może podać skąd wytrzasnąć ten film?
OdpowiedzUsuńTroszkę przeszukasz mojego bloga a znajdziesz odpowiedź...
OdpowiedzUsuńNie miej mi za złe tych drobnych korekt Sztaniu, na jakie pozwolę sobie od czasu do czasu ... Ja sam, jako miłośnik filmów samurajskich i zagorzały czytelnik Twojego blogu cieszę się, że również je popularyzujesz - jest ich przecież tak dużo, niektóre są tak dobre, a mimo to są w Polsce tak słabo znane. Rozumiem też, że skupiasz się na nieco innych sprawach niż ja, chociaż dla mnie dobrze pokazane walki (zwłaszcza choreografia układów szermierczych i umiejętności aktorów, którzy je demonstrują) są również ważne. Może więcej uwagi przykładam do ich jakości i realności (zwłaszcza jeśli chodzi o kenjutsu, którym się interesuję) niż do samej ilości walk w filmie ;)
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o fakty historyczne - mimo wszystko są to filmy o ludziach żyjących w dawnych czasach, znacznie odmiennych od dzisiejszych ... Oczywiście nie każdy oglądający te filmy musi swoją uwagę na tych zagadnieniach skupiać - tyle że powierzchowna choćby znajomość faktów ułatwia odbiór filmu. Zależy mi tylko, by Czytelników nie wprowadzać w błąd odnośnie faktów historycznych zupełnie podstawowych ... bo to, że bohaterowie filmów walczą, to każdy widz widzi ... może warto, by jeszcze wiedział o co i po której stronie walczą? A jeśli chodzi o monarchię w Japonii, to przecież istnieje ona tam do dzisiaj :))
W drodze rewanżu zapraszam do wychwytywania błędów u mnie - ja na pewno również popełniam ich bez liku!
Pozdrawiam